piątek, 3 czerwca 2011

Fire! Fire! Fire!

Last night me and my husband peered out of the window and we saw big smoke on the horizon. It was dark outside but from some reasons, we could easily see the black wall of smoke rising into the sky. We wondered where exactly the fire was but we could not really pinpoint it. My hubby said that in his opinion it must have been a scrapyard where people left the unwanted parts of their cars, such as enginees, wheels etc. I insisted on going in our car to take a close look but he refused. In that case, we stayed at home on the fourth floor, stuck in a dark room and we watched a fire from that distance.

(Luźne tłumaczenie, czyli nie tłumaczę dokładnie słowo za słowem: Ostatniej nocy, ja i mój mąż wyjrzeliśmy przez okno i ujrzeliśmy wielki dym na horyzoncie. Na dworze było ciemno, ale z jakiś powodów, bez problemu zobaczyliśmy czarną ścianę dymu, wnoszącą się do nieba. Zastanawialiśmy się gdzie dokładnie wybuchł pożar, ale nie mogliśmy dokładnie określic jego pozycję. Mój małżonek stwierdził, że jego zdaniem to musiało byc złomowisko, gdzie ludzie pozostawiali niepotrzebne części samochodowe, takie jak: silniki, opony itd. Nalegałam, abyśmy pojechali, aby bliżej się temu przyjrzec, ale moj mąż odmówił. W takim razie, zostaliśmy w domu na czwartym piętrze, zaklinowani w ciemnym pokoju i z tej odległości oglądaliśmy pożar.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz