Od początku września negocjuję z angielskim wydawcą warunki wydania mojej książki po angielsku. Zaproponowano mi wyprodukowanie 1000 egzemplarzy na sam początek, co jest dla mnie wielkim sukcesem i powodem do dumy!
Podobno również, następny rok spędzę na podróżowaniu z jednej księgarni do drugiej i podpisywaniu egzemplarzy mojej książki dla dzieci. Czas pokaże, co z tego wyjdzie...
Trzymajcie kciuki, proszę!
Trzymam kciuki, trzymam! I gratuluję - powinnaś być z siebie dumna.
OdpowiedzUsuńKto przetłumaczy książkę? Jak na to wszystko zareagował mąż?
Witaj długopisarko, książkę nikt nie musi przetłumaczyć ;) napisałam ją po angielsku z niewielką pomocą męża (jest przecież Brytyjczykiem!)oraz Tracy, mojej byłej nauczycielki xx
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Samowystarczalna z Ciebie kobieta. :-)
OdpowiedzUsuńAle napisz, jak mężowi się podobała współpraca. :-)
Pozdrawiam!
O, fajnie:)
OdpowiedzUsuńGratuluję:)
@długopisarko - jak to kilka osób stwierdziło, że "jestem multi-tasked kobietą" :)
OdpowiedzUsuńMąż chodzi dumny jak paw. Oczywiście, kiedy mówię, że wiele mi pomógł i że jestem za to ogromnie wdzięczna, on odpowiada mi za każdym razem, że "to moja historia, a nie jego; on mi tylko poprawił mi kilka błędów językowych"...
@Agato Adelajdo - witam :) też się cieszę, że negocjacje idą w dobrym kierunku, pomimo to zobaczymy co z tego będzie...