Budzę się i co widzę? Cheeky Elfa siedzącego na mojej klatce piersiowej.
Przecieram oczy i co widzę? Cheeky Elfa wciąż siedzącego na mojej klatce piersiowej i wskazującego palcem coś ponad moją głową, na parapecie mojego okna.
Wyginam głowę i co widzę? Promienie porannego słońca sączące się przez szpary pomiędzy zasłonami.
Zrywam się z łóżka (zrzucam zaskoczonego elfa na podłogę), odsłaniam zasłony i co widzę? Bury, moje miasto, zalane promieniami słońca!
"Good morning Bury!" krzyczę przez otwarte okno i co widzę, kiedy odwracam głowę w kierunku, gdzie upadł Cheeky Elf? Elf leży na moim dywaniku i liczy gwiazdki, które wirują mu przed oczami.
Ojojoj, przepraszam Cheeky Elfie!
Po czym zaczynam się głośno śmiać - nic nie jest w stanie popsuć mi wyśmienitego humoru - słoneczny dzień wystarcza, abym cieszyła się każdą chwilą życia!!!
Good morning Bury!!!
Czyżby te zrzucenie to zemsta za ostatnią zbyt wczesną pobudkę? ;P
OdpowiedzUsuńCałus dla Cheeky Elfa na pocieszenie ;*
Nie ma to jak słońce na poprawę humoru.
OdpowiedzUsuńJa jednak tęsknię za deszczem. :-)
Pozdrawiam!
Zapraszam do zabawy: http://dlugopisarka.blogspot.com/2011/07/one-lovely-blog-award.html
OdpowiedzUsuń@Bujaczek - tylko nic nie mów Cheeky Elfowi ;) Przekażę całusa, tylko nie powiem mu za co, bo się skapnię, o o chodziło z tym zrzuceniem z łóżka LOL
OdpowiedzUsuń@długopisarko - bywa, że lubię deszczowe dni, lecz u nas tych dni jest za... dużo, o wiele za dużo, a wiadomo, że od namiaru głowa też boli :D
Dziękuję za zaproszenie do zabawy - pewnie się skuszę, tylko potrzebuję troche czasu na przygotowanie się do One Lovely Blog Award LOL LOL :)
Nie mogę się doczekać wyników przygotowania. :-)
OdpowiedzUsuń