Jazda na karuzeli, łowienie ryb oraz przejażdżka na grzbiecie konika polnego urozmaiciły mi wczorajszy dzień. Dawno nie bawiłem się tak wyśmienicie! Dziadziuś uśmiał się do samych łez, widząc mnie ujeżdżającego jego konika. Nie pamiętam nawet ile razy spadłem z jego grzbietu... Pamiętam tylko, że walczyłem do upadłego, aż do momentu, kiedy konik polny Dziadziusia zrozumiał, że jestem uparty jak osioł i że pozwoli mi przejechać się na jego grzbiecie!
Wieczorem, kiedy małe elfy już spały, ruszyłem z Dziadziusiem na Polanę Króla Księżyca i wraz z innymi, starszymi elfami, świętowaliśmy Jego przybycie. Rozpalono wielkie ognisko, przy którym jedliśmy, piliśmy miód i tańczyliśmy. Dryady znowu umiliły nam czas swoim cudownym śpiewem. Było fantastycznie!
Tymczasem, trzymaj się. Pozdrawiam serdecznie!
Och, czuję ukłucie zazdrości, a Wy? Też chciałabym się tak bawić, słuchać Dryad ukrytych w koronach drzew oraz witać pełnię księżyca. Życie w Królestwie Elfów musi być bezproblemowe, też tak chciałabym żyć! Och...
Czy Cheeky Elf nie ma za dobrze? Też tak chce ;)
OdpowiedzUsuńA nie mówiłam?!! Cheeky Elf to farciarz ;)
OdpowiedzUsuń